środa, 22 listopada 2017

6 lifehacków, których naprawdę używam.

W internecie jest pełno lifehacków, ale jednak większość z nich jest poprostu bezużyteczna. Ile razy spotykamy się z poradami, do których wykonania musimy się bardziej namęczyć niż one nam pomagają? Ja jednak dzisiaj chciałabym przedstawić kilka lifehacków, których naprawdę używam.  Zapraszam!

1. Gumka na ręce

Pierwszy lifehack, z którego korzystam dosłownie codziennie to noszenie gumki do włosów na nadgarstku. Jest to bardzo przydatne w sytuacjach kiedy np. nie mamy przy sobie torebki, w której byłaby nasza gumka. Ja tego lifehacka używam najczęściej do związania włosów przed w-fem, bo nigdy nie pamiętam żeby spakować gumkę do plecaka tylko rano zakładam ją na rękę.

2. Woda z cytryną

Szczerze nie pamiętam od kiedy, ale napewno już od ponad roku, codziennie rano, na czczo piję ciepłą wodę z cytryną. Jest to naprawdę świetny sposób na oczyszczenie naszego organizmu z toksyn, a poza tym kwaśny posmak zawsze odrobinę mnie rano rozbudza.

3. Wieczorem

Może to się wydać banalne i pewnie wiele osób tak robi, ale ja poprostu zawsze pakuję się do szkoły i szykuję ubrania wieczorem, dzień przed wyjściem. Kiedy tak zrobię rano nie spędzam bez sensu masy czasu na stanie przed szafą i wybieranie ubrań, czy pakowanie się, bo wszystko mam już gotowe.

4. Szklanka

Kolejny lifehack jest związany z piciem większej ilości wody. Ja staram się pić dziennie przynajmniej ok. 1,5 litra wody (nie licząc oczywiście płynów znajdujących się w posiłkach). Wiem, że niektórzy piją 2 litry wody, ale ja kiedyś tego próbowałam i stwierdziłam, że dla mnie jest to prawie niemożliwa do osiągnięcia, zbyt duża ilość. Ale wrócę może do tematu. Mianowicie, żeby pić chociaż te 1,5 litra dziennie, zawsze stawiam sobie obok siebie szklankę pełną wody. Czy to robię coś na komputerze, czy to odrabiam lekcje, to zawsze staram się ją mieć pod ręką, a kiedy już ją wypiję dolewać nowej. I szczerze muszę przyznać, że u mnie ten sposób się naprawdę sprawdza, mimo że stosuję go już dosyć długo.

5. Kalendarzyk

Tu może taki lifehack trochę bardziej organizacyjny i pewnie również stosowany przez wiele osób. Chodzi mi tu o prowadzenie kalendarzyka ze wszystkimi ważnymi wydarzeniami w danym tygodniu. U mnie są to najczęściej sprawdziany, kartkówki, czy wycieczki szkolne, ale nie ukrywam, że taki kalendarzyk codziennie ratuje mi życie i pozwala zorganizować sobie czas na zrobienie wszystkiego co muszę. Naprawdę poleacam!

6. Odsłonięte okno

Nad moim łożkiem mam okno dachowe, które jest zawsze odsłonięte. Po co? Po to, żeby łatwiej było mi rano wstać. Kiedy dzwoni budzik i otwieram oczy to światło dzienne już wpada do mojego pokoju i szybciej się rozbudzam. Może teraz jest to trochę ciężkie, ze względu na to, że jak wstaję to jest jeszcze ciemno, ale w innych porach roku z pewnością się to przydaje.

Dobra, to chyba wszystko, co mogę sobie w tym momecie przypomnieć, pewnie robię więcej takich rzeczy, ale zawsze jak mam o czymś takim napisać to akurat mam pustkę w głowie. W sumie z tych moich lifehacków to wyszły bardziej porady dotyczące organizacji, ale co tam. Wspomnę jeszcze, że jest ich tak mało, bo chciałam uwzględnić tylko te, z których naprawdę korzystam. Mam jednak nadzieję, że i tak znajdzie się ktoś, kto ich nie stosował, a zacznie to robić, bo naprawdę warto!

Julia

sobota, 4 listopada 2017

Halloween, a Wszystkich Świętych.

Czy ja oszalałam? Jak mogłam umieścić w tytule tego posta dwa tak różne święta? A może jednak wcale nie są takie różne? Może da się obchodzić i jedno i drugie? Może tylko pogląd społeczeństwa na jedno z nich jest taki dziwny?
W dzisiejszym poście chciałabym przedstawić swoją opinię na święto, które niedawno miało miejsce. Chodzi mi oczywiście o Halloween i o drugie święto zaraz po nim, którym jest Wszystkich Świętych.
 A więc może zacznijmy od tego, że ja obchodzę obydwa te święta. Tak dokładnie! 31 października przebieram się i chodzę po cukierki, a 1 listopada idę na cmentarz. Wiem, że święto Halloween przyszło do nas z krajów anglojęzycznych, ale to tak samo jak np. Walentynki, a je przecież obchodzimy! Poza tym nie zapomnijmy, że w historii naszego kraju i jego okolic kiedyś też odbywały się różne uroczystości tj. wywoływanie duchów, czego przykładem jest np. lektura "Dziady". Pomyślmy więc... czyli z jednej strony szkoła daje nam do czytania takie książki, a z drugiej na lekcjach religii przekazywane są informacje o tym, że Halloween to święto szatana, że przebierając się w ten dzień okazujemy mu miłość i nie wiadomo co jeszcze. Moim zdaniem jest to lekka hipokryzja.
 Wiem, że jest to trochę kontrowersyjny post, ale ja chcę po prostu przedstawić tu swoje, osobiste zdanie na temat tego, że według mnie można być chrześcijaninem i jednocześnie obchodzić to święto. Szanuję oczywiście to, że ktoś ma inne zdanie i że nie podoba mu się obchodzenie Halloween, ani go nie obchodzi, ale niech nie zabrania dobrze się bawić innym! Uważam, że można szanować odmienne poglądy i zachowania innych, do czasu aż nam samym się nic nie dzieję.
Także na koniec proszę wszystkich, którzy nie są do końca przekonani do święta Halloween, żeby nie uznawali tych, którzy je obchodzą od razu za jakiś opętanych, bo naprawdę dla nas jest to tylko forma dobrej zabawy! Mam nadzieję, że z czasem nasz naród bardziej zaakceptuje to święto i zda sobie sprawę, że święta zapożyczone z innych krajów nie są od razu takie złe.
Na koniec jeszcze wstawiam tu parę zdjęć (w kolejności chronologicznej) przedstawiających jak ja w tym roku i w pare wcześniejszych lat obchodziłam Halloween.


Julia