czwartek, 27 lipca 2017

Seriale godne polecenia. [1]

Dzisiaj chciałabym poruszyć znów luźniejszy temat. Jest to temat seriali. Seriale... Wydaje mi się, że każdy o nich słyszał, każdy oglądał i każdy ma swój ulubiony czy ulubione. Oczywiście nie chodzi mi tu o polskie seriale telewizyjne typu "Szkoła" itp., bo one szczerze mówiąc chyba za dużo sobą nie reprezentują. W tym poście mam na myśli seriale zagraniczne, które widziałam, które naprawdę w mniejszym lub większym stopniu mnie wciągnęły, i które mogę z pewnością polecić. A więc...
Moja przygoda z serialami zaczęła się chyba jakieś 3 lata temu od serialu "Pamiętniki Wampirów". Teraz jak to napisałam sama się z siebie śmieję :D. Dlaczego? No właśnie dlatego, że nie jest to jakiś górnolotny serial i teraz po czasie zauważam jaki jest hmmm... można to nazwać "płytki" (?). W każdym razie nie mam nic do osób, którym ten serial się podoba, bo ja sama, te 3 lata temu też byłam nim początkowo zafascynowana (haha...tak :D). Z resztą jak mogłoby być inaczej skoro był to pierwszy oglądany przeze mnie serial i jakby to ująć, nie miałam porównania do niczego innego. W każdym razie teraz z biegiem czasu i obejrzanymi innymi, dobrymi (według mnie) serialami zauważyłam jaki ten serial był kiepski. Wspomnę jeszcze, że nawet nie obejrzałam ostatniego sezonu "Pamiętników Wampirów", więc to mówi chyba samo za siebie. Nie będę tu nawet opisywać jego fabuły, bo nie należy on do polecanych przeze mnie seriali. (Haha... dalej śmieję się sama z siebie i z tego co oglądałam na początku porównując to do kolejnych seriali, o których za chwilę napiszę).

A teraz może przejdę już do takiej prawdziwej listy seriali, które naprawdę mogę polecić.

1. "Desperate Housewives"/"Gotowe na wszystko"

Jest to drugi serial, który obejrzałam. Poleciła mi go moja mama. Oglądałam go po tych nieszczęsnych "Pamiętnikach Wampirów" i wtedy dopiero zauważyłam, że seriale są dużo, dużo lepsze od tego jednego przeze mnie obejrzanego. Myślę, że dużo osób zna "Gotowe na wszystko", ale i tak krótko napiszę o co w nim chodzi. Więc, opowiada on historię kilku przyjaciółek, które są typowymi gospodyniami domowymi, każda ma swój dom, swoją rodzinę i swoje sekrety. Na samym początku pierwszego odcinka jedna z nich popełnia samobójstwo (spokojnie, to nie jest żaden spojler), a reszta próbuje dowiedzieć się czemu to zrobiła. Po drodze oczywiście napotykają wiele problemów i występują inne wątki dotyczące żyć każdej z tych kobiet. W wielkim skrócie tak to wygląda. W każdym kolejnym sezonie przyjaciółki znajdują na swoim przedmieściu kolejne podejrzane sprawy i próbują je rozwiązać przy okazji musząc się również zmierzać każda ze swoimi własnymi problemami. Myślę, że ten serial jest dla każdego, ale najbardziej utożsamiłyby się z głównymi postaciami takie właśnie jak one kobiety, kury domowe. Mimo, że ja nie należę do tej grupy (no raczej :D) to ten serial i tak bardzo mnie wciągnął, a przede wszystkim wprowadził w taki już inny świat tych "dobrych" seriali.

2. "Breaking Bad"

Nie wiem, który z kolei był to oglądany przeze mnie serial, ale tu pojawiła się już tematyka narkotyków, mafii i tego typu spraw, która naprawdę mi podpasowała. Może się wydawać, że takie seriale są jeszcze trochę nie na mój wiek, ale ja tak nie uważam, bo jak już kiedyś pisałam wiek to tylko liczba i nie wpływa ona na nasze odbieranie tego co jest dookoła nas. Co mogę napisać o tym serialu... Na pewno to, że wspominam go z niezwykłym sentymentem i po jego obejrzeniu miałam taką wewnętrzną pustkę i myśli typu "i co ja będę teraz oglądać?" :D. Taaak, "Breaking Bad" to serial, który na prawdę bardzo dobrze wspominam, i który wywarł na mnie wrażenie. No to może teraz kilka słów o nim. Opowiada on historię Waltera White'a (jak ja to mówię Walterka) nauczyciela chemii, który pewnego dnia dowiaduje się, że ma raka. Jego rodzina ma poważne problemy finansowe i syna z porażeniem mózgowym na utrzymaniu, więc mężczyzna, aby po swojej śmierci nie zostawiać swoich bliskich bez środków do życia zaczyna produkować ze swoim byłym uczniem Jessem Pinkmanem metaamfetaminę (potęga chemii :D). Krótko mówiąc im dalej pcha się w to bagno tym bardziej pogarsza się jego sytuacja, ma coraz większe kłopoty, pełno wrogów z biznesu narkotykowego, ale jednocześnie najlepszy towar i pełno pieniędzy. Ten serial to naprawdę coś świetnego i godnego polecenia. Mimo narkotyków itd. jest on również w pewien sposób humorystyczny i bardzo wciągający. Przyznaję się, że potrafiłam go oglądać po nocach :D.

3. "Narcos"

Kolejny serial o tematyce narkotykowej, przemytniczej i mafijnej (jest takie słowo? :D) i zarazem kolejny serial, który mi się spodobał. No co ja poradzę na to, że po prostu kręcą mnie takie klimaty ;). W każdym razie mimo, że jest w jakimś stopniu podobny do "Breaking Bad" to jednak podobał mi się trochę mniej. Jest to serial oparty na faktach. Opowiada on historię bossa kartelu narkotykowego Pabla Escobara (jest to człowiek, który naprawdę żył). Był on najpotężniejszym, kolumbijskim przemytnikiem i jednym z najbogatszych ludzi na świecie. W serialu jest przedstawione jego życie, prowadzenie tego "interesu" i wydarzenia w kraju, na które miał on wpływ. Muszę przyznać, że jest tam naprawdę dużo przemocy i niektóre sceny są bardzo drastyczne i aż ciężko uwierzyć, że (mniej więcej) coś takiego działo się kiedyś naprawdę. Ale oprócz takiej ciągłej fabuły w serialu tym są jeszcze fragmenty i wątki historyczne (no sprzed ok. 60-70 lat), które szczerze mówiąc w niektórych momentach stawały się już nieco nudzące. Ja oglądałam ten serial również z tego powodu, że bardzo dużo mówi się w nim po hiszpańsku, a dla mnie, osoby, która uczy się tego języka było to dosyć ciekawe. W każdym razie sama fabuła serialu też była wciągająca tylko może już trochę mniej od takiego "Breaking Bad". Mimo to mam zamiar oglądać również drugi sezon "Narcos" (tak jest dopiero jeden sezon), który wychodzi już we wrześniu.

Dobra, tak naprawdę chciałam zmieścić tu jeszcze trzy seriale i wspomnieć o paru innych, które też widziałam, ale które są mniej godne polecenia, jednak patrząc na to, jak już się rozpisałam stwierdzam, że za jakiś czas zrobię drugą część tego posta, w której ujmę resztę z nich. Mam nadzieję, że tego typu notka spotka się z miłym odbiorem. No a ja lecę oglądać seriale!

Julia

sobota, 22 lipca 2017

.

I kiedy myślisz, że już cały świat wali ci się na głowę.
Wiedz, że zawsze może być jeszcze gorzej...

Julia

poniedziałek, 3 lipca 2017

Mój własny kącik - "metamorfoza" balkonu.

Dzisiaj przychodzę z kolejnym, luźniejszym postem. Hura! Nie będę smęcić ;D! Ostatnio przez to, że przyszły wakacje i mam dużo wolnego czasu postanowiłam zrobić coś dla siebie coś konstruktywnego i przydatnego. Chciałam zmienić coś w wyglądzie mojego otoczenia, no tylko że dopiero niecałe 4 lata temu się przeprowadziłam i wszystko w moim aktualnym wystroju pokoju mi się podoba. Ale szukałam dalej i gdy się tak rozglądałam po pokoju wyjrzałam przez okno i zdałam sobie sprawę z tego (może teraz to głupio zabrzmi), że przecież mam jeszcze balkon i to właśnie go postanowiłam zmienić. Na moim balkonie nic się nie działo. Był to zwykły, wyłożony płytkami balkon z białą barierką. Nie spędzałam na nim dużo czasu, bo jego wygląd nie za bardzo do tego zachęcał, ale postanowiłam to zmienić. Myślę, że każdy powinien mieć takie swoje miejsce, w którym po prostu dobrze by się czuł, które dawałoby mu radość, w którym mógłby usiąść, chociażby poczytać książkę i się zrelaksować. Ja postanowiłam, że zmienię mój balkon, żeby to właśnie on był takim moim miejscem. Od razu zauważyłam jeszcze jeden jego plus, którym jest duży dostęp do słońca, bo praktycznie przez cały czas bardzo tam ono grzeje, a z powodu tego, że są wakacje, a ja na prawdę bardzo lubię się opalać to teraz mogę całymi dniami się tam wylegiwać. No dobrze, ale może przejdźmy już do tej "metamorfozy" (dalej nie wiem czy to nie brzmi trochę za szumnie :D). Na samym początku wspomnę jeszcze, że po prostu będę pisać o przedmiotach, które dodałam do mojego balkonu, ale nie będę pisać co jest skąd itd., bo mój blog nie jest jakimś blogiem dekoratorskim i raczej się nim nie stanie ;). No to zaczynajmy!
Tutaj zdjęcie mojego balkonu przed jego zmianą.
Jak widać na zdjęciu powyżej mój balkon był zwykłym balkonem. No co mogę napisać balkon jak balkon, no nie? :D Płytki, barierka i właściwie tyle. Zdecydowanie nie wygląda to oszałamiająco, więc moim pierwszym pomysłem było zakrycie trochę tych "gołych" płytek trawą w rolce. Nie chciałam zakrywać całej podłogi, bo nie jest ona jakaś tam najbrzydsza, więc po prostu kupiłam jedną rolkę sztucznej trawy i rozłożyłam ją (właściwie mój tata, bo była bardzo ciężka :D) jak leci wzdłuż, lekko tylko przycinając ją w niektórych miejscach.
Przyznam szczerze, że ten krok już totalnie zmienił wygląd balkonu. Od razu zrobiło się na nim tak zieleniej i przyjaźniej. No i oczywiście teraz, gdy wychodzę tam z gołymi stopami mam pod nimi mięciutką (mimo że sztuczną) trawę.
Kolejne co postanowiłam zrobić to postawić tam jakąś skrzynkę, która po prostu zapełniła by trochę miejsca i jednocześnie robiła za stolik na jakieś picie lub książkę. W tym celu po prostu sama pomalowałam na biało zwykłą, drewnianą skrzynkę i postawiłam na niej różę w doniczce oraz mały lampionik. Tak żeby było trochę przytulniej :).
Teraz najważniejsza część czyli jakieś miejsce do siedzenia. Tutaj nie chciałam żeby było ono jakieś cudownie "ekskluzywne", bo gdy się opalam to najczęściej smaruję się jakimś olejkiem, a po czymś takim i tak wszystko byłoby ubrudzone, więc po prostu wyjęłam ze strychu jakieś stare łóżko polowe i muszę przyznać, że robi ono za całkiem wygodny leżak, którego przynajmniej nie boję się ubrudzić. A gdy po używaniu przykryje się je jakimś kocykiem i doda poduszki to potrafi wyglądać na prawdę urokliwie. A i jeszcze, prawie zapomniałam, że obok łóżka postawiłam też biały lampion ze świeczką, która zapalona wieczorem doda trochę klimatu i miłej atmosfery.
No i ostatnim elementem takim już właściwie dodatkowym są kwiatki postawione przeze mnie na parapecie okna. Z nimi jest jeszcze przyjemniej i trochę bardziej kolorowo. No może poza faktem że już raz zdążyłam je ususzyć, bo zupełnie nie mam ręki do roślin i zapomniałam o ich podlewaniu :D.
To już koniec metamorfozy mojego balkonu, która na prawdę odmieniła to miejsce. Myślę, że udowodniłam to, że za niewielkie pieniądze (bo na prawdę nie wydałam zbyt dużo) można stworzyć swój mały kącik do miłego spędzania czasu. Mam nadzieję, że taki trochę nietypowy post będzie dobrze odebrany. Ja się już żegnam i idę na mój piękny, odmieniony balkon :D!

Julia